Dwie spółki - jedna należąca do Lotosu, druga do Orlenu - są w stanie dostarczyć przynajmniej 90 proc. asfaltu potrzebnego na krajowy program budowy autostrad.
Jak mówi prezes Lotos Asfalt Krzysztof Brygała, za dwa - trzy lata, czyli gdy program budowy ruszy na dobre, popyt w Polsce na asfalt wzrośnie do 2 - 2,2 mln ton. Lotos może dostarczyć wtedy 1,3 mln ton produktu, gdyż wzrasta przerób ropy w głównej rafinerii Lotosu - w Gdańsku.
Spółka należąca do Grupy Orlenu także może zwiększyć sprzedaż. Jak wyjaśnia prezes Orlen Asfalt Piotr Heinric, w ubiegłym roku spółka wyprodukowała około 700 tys. ton, ale jeszcze ma 25 - 30 proc. rezerwę.
Poza tym PKN, gdyby zaistniała taka potrzeba, może sprowadzać asfalt z rafinerii litewskiej w Możejkach mającej nadwyżkę zdolności produkcyjnej.
Obaj prezesi zgodnie przyznają, że głównym problemem w Polsce, opóźniającym prace drogowe, są procedury przetargowe. Jeśli w kolejnych latach, tak jak dotąd prace drogowe na dobre będą ruszały latem, bo wcześniej nie uda się rozstrzygnąć przetargów i zapewnić finansowania, to trudno liczyć na wykonanie całego krajowego programu.
Szefowie spółek asfaltowych uważają jednak, że rosnący popyt na asfalt w kraju nie wywinduje cen. Wszystko na to wskazuje, że w kolejnych latach ceny powinny utrzymać się na poziomie z 2006 roku, czyli tona klasycznego asfaltu kosztować będzie 900 - 950 zł, możliwy jest wzrost najwyżej o 10 proc.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Asfaltu na autostrady nie zabraknie