Nadchodzący rok nie będzie łatwy dla polskiego sektora paliwowego - to pewne. Utrzymująca się od 2008 roku dekoniunktura na rynku rafineryjnym mocno uderzyła w polskich producentów i zmusiła ich do bardzo oszczędnego gospodarowania środkami. Wziąć pod uwagę trzeba też fakt, że rynkiem ropy naftowej rządzi nie tylko ekonomia, ale również, a może przede wszystkim, polityka. Dlatego nafciarzom należy przede wszystkim życzyć stabilizacji na rynkach międzynarodowych.
Niestety nic nie zapowiada, aby 2012 rok miał tu przynieść znaczącą poprawę. Do niekorzystnej sytuacji na naftowym rynku może dołożyć się jeszcze jeden czynnik. Europejscy traderzy zapowiadają, że rosnący popyt na rosyjską ropę w Europie Zachodniej i Południowej będzie działał niekorzystnie na poziom dyferencjału Ural/Brent, czyli różnicy pomiędzy ceną ropy z Rosji a tą z Morza Północnego. Różnica ta działa na korzyść rafinerii opierających się na przerobie surowca rosyjskiego, a do tej grupy zaliczają się obie nasze rafinerie. Co prawda znacząca część przerobu w Płocku i Gdańsku opiera się na kontraktach długoterminowych, ale w przypadku dostaw typu spot korzyści z zakupu rosyjskiej ropy mogą niebawem zniknąć.
Trzeba jednak uświadomić sobie, że rynkiem ropy naftowej rządzi nie tylko ekonomia, ale również, a może przede wszystkim, polityka. Pokazała to dobitnie sytuacja w Afryce Północnej. Sankcje nakładane na kraje takie, jak Libia, Syria czy być może niebawem Iran sprawiają, że rynki paliwowe szukają innych źródeł dostaw. Polska, podobnie jak większość krajów europejskich, pozbawiona jest znaczących własnych zasobów ropy, a tym samym z niepokojem obserwuje sytuację na świecie.
Życzyć więc polskim nafciarzom należy przede wszystkim stabilizacji na rynkach międzynarodowych. Bez tego nawet najbardziej ambitne plany optymalizacyjne na nic się zdadzą. Szczególnie ostrożnie w obszarze finansowym poruszać musi się Grupa Lotos, której zadłużenie po zakończeniu realizacji Programu 10+ sięga 2 mld zł. Prezes Paweł Olechnowicz już zapowiedział wdrożenie od początku 2012 roku oszczędnościowej wersji budżetu. Sytuacja Orlenu jest znacznie bezpieczniejsza – po sprzedaży udziałów w Polkomtelu firma ma gotówkę, którą wykorzysta do spłaty sporej części zadłużenia. PKN-owi nie grozi już, jak to miało miejsce w 2008 roku, przekroczenie kowenantów kredytowych.
Na trudnej sytuacji rynkowej tracą także dystrybutorzy paliw. Dla nich wysokie ceny to nie okazja do zysku a wręcz przeciwnie – szukanie oszczędności w marżach aby nie stracić klientów. Na szczęście ci ostatni nadal są bardzo wyrozumiali dla cen paliw – dane pokazują, że zużycie paliw wciąż rośnie i nie powinno się to zmienić w 2012 roku.
Zmartwieniem właścicieli stacji paliw są także rosnące obciążenia podatkowe. Z początkiem roku rośnie znacząco akcyza na olej napędowy, a Unia Europejska ma w planach kolejne zmiany, m.in. podniesienie akcyzy na LPG. Różnego rodzaju podatki już stanowią około połowy ceny każdego litra paliwa co na pewno nie pomaga dystrybutorom w zwiększaniu sprzedaży.
Branża liczy również na korzystne zmiany w zakresie wymogów biopaliwowych. Koszty realizacji Narodowego Celu Wskaźnikowego idą już w setki milionów złotych rocznie a zmiany, które pomogłyby te wydatki zmniejszyć wciąż są albo w trakcie procesu legislacyjnego, albo dopiero rodzą się w głowach urzędników.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Branża naftowa poszukuje międzynarodowej stabilizacji