Ropociąg Burgas-Aleksandrupolis pozostaje w planach rządu bułgarskiego - powiedział minister gospodarki, energetyki i turystyki Trajczo Trajkow, którego cytuje w sobotę dziennik "Sega".
Przyczyną są zagrożenia ekologiczne dla wybrzeża czarnomorskiego i bułgarskiego biznesu turystycznego.
Protesty ekologów przeciw inwestycji trwają od ponad dwóch lat. Na referendum w mieście Pomorie projest odrzucono jako stwarzający bezpośrednie zagożenie dla przyrody w regionie. Nie jest ono jednak wiążące dla władz.
Trajkow oświadczył teraz, że "na razie nie ma powodów, by nie kontynuować pracy nad projektem". Przedstawiciele inwestora - spółki Trans Bolkan Pipeline, w której Rosja na 51 proc. udziałów, a Bułgaria i Grecja - po 24,5 proc., "potrafili nas przekonać, że wybrana przez nich technologia jest bezpieczna" - dodał minister.
Według Trajkowa podczas specjalnej prezentacji projektu w resorcie przedstawiono analizę działania 1000 analogicznych urządzeń na świecie i w żadnym nie doszło do katastrofy ekologicznej. Jak przypominają media bułgarskie, analiza była rosyjska, a na prezentację nie zaproszono przedstawicieli organizacji ekologicznych.
Według bułgarskiego przedstawiciela w spółce Stefana Gunczewa w warunkach kryzysu projekt Burgas-Aleksandrupolis może tylko przynosić zyski.
Ekolodzy i ludność wybrzeża czarnomorskiego jednak są zdania, że ryzyko ekologiczne, jakie dla Bułgarii stwarza ropociąg, jest znacznie większe niż potencjalne korzyści dla kraju - zyski wys. ok. 33 mln dolarów rocznie tytułem opłat tranzytowych i kilkaset miejsc pracy przy budowie.
Przez ropociąg długości 280 km (155 km na terytorium bułgarskim) ma przepływać rocznie 35 mln ton ropy dostarczanej tankowcami z rosyjskiego Noworosyjska.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Bułgaria. Ropociąg Burgas-Alekssandrupolis wciąż w planach rządu