Bernard Domański, Petrodom: Rozpatrując rynek autocystern na przestrzeni 25 lat, od momentu transformacji ustrojowej, należy zacząć od gorzkiej prawdy - na początku nie było czym wozić paliwa. Towar niebezpieczny transportowany był arcyniebezpiecznym sprzętem typu naczepy CN-22 oraz SHL produkcji polskiej, ciągane Jelczami Liazami i Kamazami. Naszą pierwszą autocysterną był Jelcz z lat 70. XX w. o pojemności 7500 l, kupiony na przetargu w 1991 r. od wojska, z luzem w kierownicy na pół koła, z układem dystrybucyjnym nie do ruszenia. W sytuacji niedoborów paliwa w kraju w ostatniej dekadzie XX w. tylko zaradność polskich przedsiębiorców uratowała ten wycinek rynku. Każdy woził, czym się dało.
Następnie dzięki otwartym granicom wyruszyliśmy na zakupy do Niemiec, skąd zaczęliśmy sprowadzać używane, ale jak na nasze warunki supersprawne autocysterny i naczepy do przewozu paliw. Niestety, w kraju spotkało się to z barierami administracyjnymi. Z oporami, ale na szczęście temat został ogarnięty. Dziś kolejne nowelizacje prawa poprzedzone są konsultacjami społecznymi, a to skutkować może tylko dobrymi rozwiązaniami w kształtowaniu polskiego rynku autocystern.
"PP": Co dziś wyznacza trendy rynku autocystern?
BD: Pod koniec lat 90. XX w. polscy producenci rozpoczęli próby produkcji autocystern, co prawda z różnym skutkiem. Pomogli też wytwórcy zagraniczni, tworząc u nas filie swoich zakładów. Obecnie konstruktorzy wybierają takie rozwiązania, które spełniają kilka warunków, tj.: bezpieczeństwo, jak najmniejsza masa pojazdu, zbiornika i uk-ładu dystrybucji. Takie autocysterny mogą jednorazowo przewieźć więcej paliwa, co obniża koszty transportu.
Nie bez znaczenia jest producent zarówno samego pojazdu, jak i zbiornika czy układu dystrybucji. Odnośnie zmian w armaturze i układach pomiarowych rewolucji nie ma - liczą się dwaj producenci, tj. Sening i Haar. Sondy pomiarowe objętości paliwa w oparciu o słup cieczy jak na razie w Polsce się nie sprawdzają z powodu licznych awarii i niedokładności pomiaru. Zabezpieczenia antyprzepełnieniowe to już standard. Coraz częściej stosowane systemy są przeciwzmieszaniowe, zapobiegające zmieszaniu dwóch różnych paliw przewożonych tą samą cysterną w oddzielnych komorach. Dodatkowo są oszczędności transportowe, ponieważ do jednego odbiorcy można jednocześnie dostarczyć dwa produkty np. dwie komory ON i dwie komory benzyny.
Dostawca oleju opałowego musi dysponować zróżnicowanym pojemnościowo taborem. Raz dostarcza olej w ciasne, wąskie uliczki, gdzie mieści się tylko małe, dwuosiowe auto o pojemności do 12 000 l, następnie ma zamówienie na auto trzyosiowe o pojemności 18 500 l z możliwością doczepienia przyczepy o podobnej pojemności, wówczas może obsłużyć więcej odbiorców. Trzeci wariant to ciągnik z naczepą z układem dystrybucji. W naszym taborze przeważa zestaw: ciągnik plus naczepa z zalegalizowanym układem pomiarowym.
"PP": Jaką rolę w popularyzacji wiedzy technicznej w omawianym zakresie mają doroczne Międzynarodowe Targi "Stacja Paliw"? Jak oceniacie ich ofertę?
BD: Któż będąc na targach "Stacja Paliw" nie ogląda autocystern i naczep cystern? Targi to miejsce, gdzie można za jednym wyjazdem wiele zobaczyć z no-winek technicznych, porozmawiać z wystawcami. Bywa tak że w oko wpada to, o czym wcześniej nawet się nie myślało. To często inspiracja. Zawsze tam jesteśmy.
Dziękujemy za rozmowę
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Cysterny na nowy wiek