Skomentuj 
Podziel się!
Udostępnij
Twittnij
Wyślij
Drukuj
Media w ostatnich dniach zalewa fala niepokojących doniesień dotyczących sytuacji na polskich stacjach benzynowych. Rzeczywiście podwyżki mają imponującą skalę – i zapewne nie zakończą się jeszcze przez kilka tygodni. Możemy jednak z dużą dozą pewności stwierdzić, że nie zobaczymy 6 zł w okresie wakacyjnych powrotów, a nawet w pierwszych tygodniach września.
W dużej mierze przyczyną zwyżek na rynku polskim jest to co dzieje się na rynkach międzynarodowych. Permanentny optymizm inwestorów wynikający z mglistych obietnic wsparcia finansowego gospodarek USA i Unii Europejskiej powoduje, że ropa kosztująca niedawno 100 USD za baryłkę dochodzi do poziomów bliskich 116 USD.
Rafinerie mogą obniżyć ceny
Ostatnie dwa tygodnie w polskich koncernach paliwowych to zwyżka cenowa o 140 zł za m sześc. benzyny bezołowiowej 95, a także niecałe 90 zł za m sześc. oleju napędowego. Tego rodzaju ruch musiał prędzej czy później przełożyć się na sytuację w detalu. Nie sposób jednak nie wspomnieć, że ostatnie dni to kilkunastozłotowe spadki cen benzyny, co może sugerować, że dalsze podwyżki ulegną istotnemu złagodzeniu. Jeśli udałoby się w dalszym ciągu utrzymać tendencję i dalej realizować stosunkowo niewielką obniżkę - można spodziewać się zdecydowanie mniejszych wzrostów na stacjach.
Co w końcu z tymi sześcioma złotymi?
Medialny straszak 6 zł za litr benzyny bezołowiowej jest na tyle poważny, że nawet prezesi wielkich koncernów zabierają głos w tej sprawie. Niestety rzeczywistości nie możemy zmienić - realna perspektywa takiej podwyżki jest, oczywiście przy założeniu, że sytuacja gospodarcza Europy się nie zmieni. 6 zł za litr byłoby jednak bardzo dramatycznym posunięciem wielu właścicieli stacji, toteż jest pewne, że będą oni z całej siły bronić się przed wprowadzeniem nowej cyfry na stacyjne pylony. Kierowcy wracający z urlopów takiej ceny zapewne nie będą zmuszeni płacić. Jeśli sprawdzą się nasze przewidywania - poziom 6 zł/l byłby realny najwcześniej za kilka tygodni.
Bez faktów, ale z nadziejami
Patrząc na zachowanie ropy na londyńskiej giełdzie trudno czasem nie odnieść wrażenia, że większe znaczenie dla jej kształtowania mają chwilowe impulsy, wynikające chociażby z czyjejś deklaracji, aniżeli "twarde fakty", związane choćby z polityczną sytuacją w niektórych krajach. W cieniu pozostają obawy o huragan Isaac w Stanach Zjednoczonych, czy o rozwiązanie sytuacji między Iranem i Izraelem. Nadal także stosunkowo niewiele mówi się o realnym problemie konfliktu domowego w Syrii.
Wielkie znaczenie może także mieć to, co wydarzy się w Berlinie, gdzie prezydent Francji i niemiecka kanclerz odbywają rozmowy z szefem greckiego rządu. Może budzić obawy fakt, że na łamy międzynarodowej prasy wracają greckie problemy. Zapewne weryfikacji ulegną wkrótce pogłoski o możliwości liberalniejszego potraktowania zadłużenia Aten. A z pewnością ostrzejszy kurs wobec "krajów z problemami" w strefie euro nie pozostanie bez wpływu na rynek naftowy.
Oprac. Jakub Bogucki, e-petrol.pl
