PKN Orlen i Grupa Lotos na dywersyfikowaniu dostaw ropy mogą jedynie zyskać. Nie znaczy to jednak, że robią coś przeciwko swojemu głównemu dostawcy, czyli Rosji - przekonuje w rozmowie z wnp.pl Jacek Libucha, dyrektor w The Boston Consulting Group, który kieruje praktyką doradztwa strategicznego dla branży energetycznej i paliwowej.
- Nie bardzo widzę taką możliwość. Wydaje się, że to jest po prostu naturalny element zarządzania portfelem dostaw, zarówno z punktu widzenia tych firm (Orlen i Lotos - red.) jak i ministerstwa, będącego ich właścicielem. Trudno sobie wyobrazić, żeby Rosja chciała polskim firmom „pogrozić palcem”, ze szkodą dla siebie. A tutaj także biznesowo nikt na Rosjan się nie obraża. To są normalne biznesowe rozmowy i negocjacje, wciąż przecież większość dostaw pochodzi z kierunku wschodniego i obie firmy podkreślają, że to się nie zmieni. Dla Rosji nie jesteśmy też na tyle małym rynkiem, żeby mogła nagle powiedzieć „to w takim razie my rezygnujemy i zakręcamy kurek”.
Dlatego uważam, że większość tego dyskursu będzie się jednak odbywać na poziomie czysto biznesowym, a nie politycznym. Nie spotkałem się ani w rozmowach oficjalnych, ani kuluarowych, z retoryką, która by wskazywała na jakąś nieracjonalną rywalizację z kontrahentem rosyjskim. To są raz łatwiejsze, raz trudniejsze dyskusje biznesowe, ale wciąż biznesowe. Myślę, że Rosjanie również się nie obrażają, bo wiedzą, ile mają przestrzeni między kosztem a ceną, czyli miejsca na marżę i zdają sobie sprawę, że nikt nie będzie nieracjonalny, i nie zacznie nagle kupować np. o 10 proc. droższej ropy tylko po to, żeby komuś coś udowodnić.
W ramach wykorzystywania dźwigni negocjacyjnych trzeba natomiast raz na jakiś czas pokazać, że ta opcja sprowadzenia surowca z innych źródeł rzeczywiście realnie istnieje, a nie jest jedynie potencjalna.
Czy otwarty w 2015 roku terminal naftowy PERN w Gdańsku przyczynia się do ułatwienia procesu dywersyfikacji dostaw ropy?
- Na pewno się przyczynia. Trzeba traktować go jako element infrastruktury, podobnie jak choćby terminal LNG w Świnoujściu, a zawsze infrastruktura tego typu, która daje fizyczną możliwość zwiększenia dostaw, wpływa na realną poprawę sytuacji na rynku. Czy terminal będzie w pełni wykorzystywany to zupełnie inna kwestia, ale niewątpliwie jest on elementem wpływającym na dywersyfikację. Popatrzmy na terminale LNG na Zachodzie Europy. Stopień ich wykorzystania to zwykle 10-15 proc., jak jest 20 proc. to już mówimy o dużym sukcesie. Wynika to po prostu z tego, że wybudowano je po to, aby mieć tę opcję.
W pozostałej części wywiadu z ekspertem The Boston Consulting Group o:
• prognozach cen ropy naftowej
• opłacalności inwestycji w złoża
• strategiach biznesowych Orlenu i Lotosu
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Dostawy ropy: nikt nie obraża się na Rosję. Co dalej z cenami surowca?