Według agencji ratingowej Fitch, można oczekiwać wzrostu fuzji i przejęć wśród europejskich rafinerii. Na świecie rafinerie są bardzo w cenie. Ropy naftowej jest w bród, a zakładów, które mogą ją przerobić na paliwa, brakuje. W efekcie marże rafinerii z przerobu ropy rosną.
Teraz do sztafety łączących się rafinerii dołączają koncerny z Europy Środkowej. Sygnał o szykowanej megafuzji dał w czerwcu austriacki koncern ÖMV.
Austriacy ogłosili wtedy, że zwiększyli z 10 do prawie 19 proc. swoje udziały w węgierskim koncernie MOL i zaproponowali Węgrom rozmowy o sojuszu, który mógłby rywalizować z gigantami branży naftowej i gazowej. Austro-węgierski koncern byłby potęgą w Europie Środkowej. Jego rafinerie w Austrii, na Słowacji, w Chorwacji, Rumunii i na Węgrzech mogłyby przerabiać 44 mln ton ropy rocznie - ponad dwa razy więcej niż takie zakłady w Polsce i niemal dwa razy więcej niż rafinerie Grupy PKN Orlen w Polsce, Czechach i na Litwie - wymienia "GW".
Węgrzy na razie starają się zniechęcić Austriaków. MOL wydaje setki milionów dolarów na zakup własnych akcji na giełdzie, aby podbić ich cenę i utrudnić ÖMV wrogie przejęcie.
Do końca roku węgierski koncern chce też przejąć niezależną firmę IES, która ma rafinerię w północno-wschodnich Włoszech graniczących z Austrią. W ten sposób MOL dał do zrozumienia, że nie tylko nie chce dać się połknąć rywalowi z Austrii, ale też może szykować na nich kontratak z południowej flanki. Władze w Budapeszcie bez ogródek mówią, że nie chcą paliwowego mariażu z ÖMV.
Pęd do mariaży koncernów paliwowych w Europie mogą też podsycać obawy przed konkurencją ze Wschodu. W ubiegłym tygodniu rosyjski koncern Łukoil zapowiedział, że do 2017 r. rezerwuje 9 mld dol. na przejęcia europejskich rafinerii, przede wszystkich tych, które otrzymują surowiec za pośrednictwem ropociągu Przyjaźń - wyjaśnia dziennik.
Łukoilowi chodzi więc o zakłady w Europie Środkowej - Polsce, Słowacji, Czechach i na Węgrzech - oraz w Niemczech wschodnich. W grę wchodzą także wielkie rafinerie na Białorusi, które są stosunkowo nowoczesne, a z pewnością byłyby tańsze od zachodnich.
Rosyjski koncern niedawno kupił w Belgii, Polsce, Czechach, na Słowacji i w Finlandii kilkaset stacji benzynowych od swojego amerykańskiego partnera ConocoPhillips i jest zrozumiałe, że chciałby zwiększyć zyski, dostarczając do tych stacji paliwo produkowane z własnego surowca we własnych rafineriach w Europie Zachodniej, tym bardziej że zyski ze sprzedaży paliw na Zachodzie są dużo wyższe niż w Rosji - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Do tych planów nie zniechęciły Łukoilu dotychczasowe niepowodzenia. W 2002 r. koncern nie zdołał kupić Rafinerii Gdańskiej, a potem przegrał rywalizację o Możejki i greckie rafinerie Hellenic Petroleum. W zeszłym roku Łukoil wygrał wprawdzie przetarg na zakup udziałów w rafinerii w Rotterdamie od koncernu z Kuwejtu, ale wtedy arabska firma unieważniła przetarg.
Chrapkę na zwiększenie zysków dzięki produkcji paliw z własnego surowca ma także Gazprom. Zapowiedział dostawy ropy naftowej ze swoich złóż do ukraińskiej rafinerii w Krzemieńczugu i zdaniem ukraińskiej prasy jest to krok do przejęcia tych zakładów przez Rosjan.
Do konkurencji z Rosjanami o europejskie rafinerie dołączają też Kazachowie. We wrześniu koncern KazMunaiGaz kupił 75 proc. akcji Rompetrol, drugiego producenta paliw w Rumunii - przypomniała "GW".
Fuzje zmniejszają liczbę konkurujących ze sobą firm, ale nie muszą oznaczać spadku konkurencji. Przeciwnie - wielkie koncerny mogą prowadzić bardziej zażartą rywalizację niż małe firmy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Europejskie rafinerie w cenie