Firma J&S Energy mogła dostać rekordową karę za niedobory rezerw paliwowych, bo chociaż sprowadziła odpowiednią ilość ropy naftowej, to jednocześnie nie spisała z państwową firmą umowy na jej przechowywanie jako rezerw.
Zarzutom natychmiast zaprzeczył prezes J&S Energy Grzegorz Zambrzycki. Mówił, że zapasy spółki są większe niż wymaga ustawa i odpowiedzialnością za zamieszanie obarczał państwową firmę PERN Przyjaźń, która obsługuje ropociąg dostarczający do Polski ropę naftową z Rosji. Według Zambrzyckiego ARM nie dostała od PERN informacji o zapasach ropy zgromadzonych przez J&S w magazynach państwowej firmy.
PERN stwierdził, że zawarł umowę z J&S Energy na magazynowanie 50 tys. ton obowiązkowych rezerw w postaci ropy naftowej. Państwowa firma potwierdziła też, że J&S jest jeszcze właścicielem 100 tys. ton ropy naftowej, przyjętych przez PERN na podstawie protokołów zdawczo-odbiorczych przygotowanych przez zarządcę rosyjskiego i białoruskiego odcinka ropociągu Przyjaźń, czyli rosyjski koncern Transnieft. Ale PERN podkreślał, że ta ropa do ostatniego czwartku "nie była objęta umową o magazynowanie zapasów obowiązkowych" - czytamy w "GW".
J&S broni się, informując, że w deklaracjach importu tej ropy - głównie przez koncerny TNK-BP i Gazprom Nieft - zapisywano, że surowiec jest przeznaczony na zapasy obowiązkowe.
Trudniej ustalić, jak te sprawy regulują umowy spisane przez J&S z PERN. - Każdorazowo przed wtłoczeniem ropy do magazynów PERN dokonywane są ustalenia słowne, obejmujące: ilość surowca, cel, cena magazynowania. W terminach późniejszych operacja znajduje odzwierciedlenie w odpowiednich zapisach - poinformował dziennik w piątek Janusz Leszczyński z firmy MDI, która zajmuje się obsługą prasową J&S. Leszczyński dodał, że "do chwili obecnej J&S nie otrzymał od PERN kopii stosownej umowy dla żadnej partii towarów, przesłanej do magazynów tej firmy".
Według Leszczyńskiego obecnie prowadzone są rozmowy wyjaśniające z PERN w dwóch sprawach. Po pierwsze, chodzić ma o brak umowy na magazynowanie 50 tys. ton ropy, które PERN potwierdził w Agencji Rezerw Materiałowych jako zapasy obowiązkowe J&S, ale Agencja uznała tę informację za niewystarczającą. Po drugie, chodzi o dalsze 100 tys. ton ropy, które sprowadzono według deklaracji J&S na zapasy, ale PERN ani nie potwierdził umową magazynowania surowca w tym celu, ani nie potwierdził w ARM takiego przeznaczenia surowca - wymienia "GW".
"Gazeta Wyborcza" zastanawia się, czy faktycznie PERN prowadzi interesy z J&S tylko na podstawie ustnych umów i najpierw przyjmuje surowiec do magazynu, a potem ustala, do czego ma służyć ropa i ile kosztuje jej przechowywanie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: J&S słono zapłaci za zawieranie umów na słowo?