Nie ma debaty na temat konkurencyjności polskiego przemysłu i gospodarki, w której nie pojawiłby się wątek innowacji. O innowacjach najczęściej mówimy w kontekście mikroekonomicznym. Gdyby tak udało się wymyślić nowy produkt, usługę lub technologię, która w miarę szybko podbiłaby międzynarodowe rynki i wykreowała rozpoznawalną polską markę…
Paradoksalnie, jedną z zasadniczych przyczyn jest to, że pieniądze stawiamy na konkrety (sprawdzone rozwiązania) a nie na wizje, że wolimy duże niż małe i oczekujemy szybko korzyści (zwrotu poniesionych nakładów). Tak działaliśmy od początku transformacji i to z bardzo pozytywnym skutkiem. Polska należy do grupy najszybciej rosnących gospodarek a miarą naszego sukcesu gospodarczego jest to, że z bankruta staliśmy się gospodarką aspirującą do G20 zarówno pod względem wartości PKB jak i dochodu na mieszkańca. Zrealizowaliśmy najlepszą z możliwych strategii modernizacji gospodarki i wygląda na to, że chcemy ją kontynuować.
Niewielu z nas dostrzega, że potencjał tej strategii rozwoju powoli się wyczerpuje, bo jesteśmy dobrze wykształceni, już osiągnęliśmy wysoki poziom dochodu na mieszkańca i mamy odpowiednio wysokie aspiracje płacowe. To nam utrudnia konkurowanie w tych dziedzinach, w których posługujemy się dostępnymi komercyjnie technologiami, gdyż jesteśmy drożsi nie tylko od Chińczyków, Koreańczyków czy Hindusów ale także od Rumunów i Bułgarów.
Dlatego musimy przestawić model/strategię rozwoju gospodarczego z „modernizacji” na „innowacje”, bo w przeciwnym razie utkniemy w pułapce średniego dochodu. Ta zmiana będzie o wiele trudniejsza, niż transformacja ustrojowa, którą już mamy za sobą, bo innowacyjność, czyli zdolność gospodarki to kreowania nowych, nikomu nie znanych produktów, usług i technologii, to nie gałąź przemysłu lecz najwyższa faza rozwoju gospodarczego, wymagająca skoordynowanych działań i współpracy nauki, biznesu i instytucji państwa.
Jak to zrobić? Przede wszystkim nie pytajmy ekspertów o przewagi konkurencyjne, bo każdy ekspert jest ekspertem od tego, co było. Żeby być ekspertem od tego, co będzie, trzeba zamienić doświadczenie na wizje... Nie przypadkiem innowacyjne pomysły rodzą się w młodych głowach, nie obciążonych doświadczeniem porażki, bo droga do sukcesu w innowacjach jest naznaczona porażkami. Na szczęście młodzi innowatorzy są przekonani, że ich pomysły zakończą się sukcesem. Nie wyprowadzajmy ich z błędu, tylko stwórzmy warunki dla rozwoju innowacyjnych start-upów. Jeśli już musimy na kimś się wzorować, sięgnijmy do doświadczeń takich innowacyjnych gospodarek jak USA oraz Izrael. Tworzenie warunków systemowych sprzyjających start-upom zacznijmy od zaraz, bo potencjał innowacyjny buduje się nie latami, lecz przez dziesięciolecia i nigdy z góry nie wiadomo, w jakim kierunku się rozwinie.
Gdy my rozpoczynaliśmy budowę elektrowni Bełchatów w 1975 roku, Bill Gates i Paul Allen założyli małą firemkę „Microsoft” w celu wyprodukowania i sprzedaży interpretera języka BASIC. Od decyzji o budowie elektrowni do osiągnięcia pełnej mocy w 1988 roku upłynęło 13 lat. W 1989 roku Microsoft wprowadził jeden ze swoich sztandarowych produktów – pakiet biurowy Microsoft Office. Dzisiaj Elektrownia Bełchatów jest największą w Polsce i Europie elektrownią opalaną węglem brunatnym. Microsoft jest jednym z największych na świecie przedsiębiorstw z branży IT.
Dlaczego potrafimy budować kopalnie i elektrownie, które od początku są gigantycznymi przedsięwzięciami a nie dorobiliśmy się np. polskiego Microsoftu? Przecież start-up Gatesa i Allena był na początku o niebo mniej kosztowny i mniej skomplikowany, niż nasza elektrownia! Moja diagnoza jest taka, że lubimy brać się za rzeczy konkretne, kiedy to od początku wiadomo, dokąd zmierzamy. Potrafimy budować gigantyczne zakłady (obiekty) produkcyjne, takie jak kopalnie, huty, elektrownie, fabryki, bo to polega na konsekwentnej realizacji przyjętego planu. W przypadku budowy konkretnego obiektu wszelkie nieprzewidziane wydarzenia są traktowane jako zagrożenia, potencjalnie zaburzające postęp prac, a nie jak nowe wyzwania. Jednak firma to nie to samo, co obiekt przemysłowy. Dlatego nie mamy polskiego Microsoftu, bo zaplanowany i realizowany zgodnie z tym planem upadłby pod ciężarem tego, czego nie udało się przewidzieć.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Jak zbudować polski Microsoft?