Znany producent jogurtów, firma Bakoma, w 1994 r. próbował przejąć kontrolę nad dostawami rosyjskiej ropy do Polski. Dlaczego się nie udało, choć spółka miała nad sobą PSL-owski polityczny parasol?
Koncesje na handel ropą naftową wydawało Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, na którego czele stał inny ludowiec Lesław Podkański. A prezesem największej w kraju spółki paliwowej – Petrochemia Płock – był Konrad Jaskóła, dobry znajomy Pawlaka.
Pieniądze na szykowany biznes miał zorganizować Bakomie Edward Mazur, dziś podejrzany o podżeganie do zabójstwa komendanta głównego policji gen. Marka Papały. Ten polonijny biznesmen był partnerem Komorowskiego także w innych interesach.
Do mającej przynieść milionowe zyski transakcji ostatecznie nie doszło. Dlaczego?
W 1989 r. Mazur i Komorowski założyli spółkę Bakoma. Początkowo zajmowała się m.in. uprawą oraz przerobem cebuli. Potem rozpoczęła produkcję jogurtów.
W 1992 r. nastąpiła rewolucja na rynku dostaw do Polski ropy naftowej. Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą przełamało monopol Ciechu, dając innym firmom możliwość organizowania dostaw ropy do Petrochemii Płock (dziś PKN Orlen) i Rafinerii Gdańskiej (dziś grupa Lotos).
– Gdy z rynku wycofał się Ciech, pojawiła się luka. Dlatego wiele przedsiębiorstw zaczęło zajmować się tzw. dostawami spotowymi, które obejmowały kilkaset tysięcy ton – mówi poseł PiS Zbigniew Wassermann, członek sejmowej komisji śledczej ds. Orlenu.
Petrochemia przerabiała wówczas około 800 tys. ton ropy miesięcznie. W sumie więc roczne zapotrzebowanie na surowiec dla płockiej rafinerii wynosiło blisko 10 mln ton.
– Taka sytuacja nie trwała jednak długo. Monopol Ciechu zastąpił monopol firmy J&S i długoterminowe umowy na dostawy ropy – opowiada Wassermann, który podczas prac komisji śledczej zajmował się m.in. monopolistyczną pozycją zarejestrowanej w 1992 r. na Cyprze spółki J&S.
Wśród firm, które chciały wykorzystać słabnącą pozycję Ciechu, znalazła się Bakoma. Resort Podkańskiego 3 marca 1994 r. wydał jej koncesję na import surowca.
Z dokumentów, do których dotarła „Rzeczpospolita”, wynika, że pośrednikiem w transakcji obok firm Gambex i Com Trade była także tajemnicza spółka Malbel Americen Incorporation, na czele której stał człowiek występujący w dokumentach jako M. Lipman.
Przedstawiciele Bakomy mieli już wszystko uzgodnione z szefami płockiej rafinerii. – Umowa na 200 tys. ton miała być kontraktem próbnym. Docelowo chciano podpisać długoterminową umowę na dostawę przynajmniej 5 mln ton surowca rocznie. Pojawił się także pomysł, aby to było 8 mln ton – wyjaśnia rozmówca "Rzeczpospolitej".
Transakcja miała podobno także poparcie polityczne. Krótko przed podpisaniem kontraktu miało bowiem dojść do spotkania, na którym omawiano sprawy związane z interesem paliwowym i w którym uczestniczyli wpływowi politycy PSL. – Oprócz Komorowskiego byli tam Adam Struzik [teraz marszałek województwa mazowieckiego – red.], Lesław Podkański, Swietłana Vaśko wraz z jakimś Rosjaninem oraz Niklewicz – twierdzi nasz informator.Zarówno marszałek Struzik, jak i wicepremier Waldemar Pawlak zaprzeczają, aby cokolwiek wiedzieli o transakcji.
Ostatecznie do wartej miliony transakcji jednak nie doszło. W dniu, kiedy przedstawiciele Bakomy, pośrednicy oraz Rosjanie przyjechali do Płocka, by podpisać kontrakt z Petrochemią, okazało się, że prezes rafinerii Konrad Jaskóła jest nieobecny. Z delegacją spotkał się jeden z dyrektorów spółki.
Praxmajer, szef działu zakupów ropy. Miał zakomunikować, że Petrochemia może podpisać kontrakt na dostawę tylko 50 tys. ton ropy, a nie jak ustalano wcześniej 200 tys. ton.
Dlaczego płocki koncern zmienił wcześniejsze ustalenia? – Nie pamiętam sprawy – powiedział „Rzeczpospolitej” Jaskóła, dziś prezes spółki Polimex Mostostal. Nieoficjalnie mówi się, że Bakoma musiała wycofać się z interesu ze względu na groźby. – Pojawiły się wówczas informacje, że kilku osobom grożono śmiercią, jeśli dojdzie do podpisania kontraktu – twierdzi informator uczestniczący w transakcji.
- Zarząd Bakomy przerwał wszelkie prace nad wykorzystaniem licencji na import ropy i dotychczas ich nie podjął, zdając sobie sprawę z tego, że obszar ten był, jest i będzie pod specjalnym nadzorem i nie ma tam miejsca dla takich przedsiębiorstw jak Bakoma - mówi Komorowski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Jogurtowi szejkowie od Waldemara Pawlaka