Rafinerie w Unii Europejskiej należą dziś do najefektywniejszych na świecie, ale jeśli nadal będą musiały ponosić koszty regulacyjne związane z unijną polityką klimatyczną, zaczną przegrywać konkurencję z zakładami spoza UE - uważa John Cooper, dyrektor generalny FuelsEurope, organizacji zrzeszającej właścicieli 100 proc. unijnych rafinerii.
Co jest obecnie najważniejsze dla branży z punktu widzenia regulacyjnego? Czego sektor rafineryjny potrzebuje, by móc zachować konkurencyjność?
- Przed europejskim przemysłem rafineryjnym stoją obecnie dwa podstawowe wyzwania. Pierwsze z nich to zapewnienie kosztów operacyjnych porównywalnych z rafineriami spoza Unii Europejskiej, które nie muszą ponosić tzw. kosztów regulacyjnych związanych z unijną polityką klimatyczną (koszty związane np. z ETS - europejskim systemem handlu emisjami oraz legislacją dotyczącą emisji przemysłowych). Całkowity koszt stosowania unijnego prawa, który wpływa na konkurencyjność europejskich rafinerii, został oszacowany na poziomie 0,7-1,95 dolarów za każdą baryłkę przerabianej ropy. Stoimy na stanowisku, że obciążenia regulacyjne muszą być minimalizowane.
Drugie wyzwanie to wyraźnie wyższe koszty energii w Europie w porównaniu do takich rynków, eksportujących paliwa do Unii Europejskiej, jak Rosja, Stany Zjednoczone czy Bliski Wschód.
Popieramy działania UE w kontekście Unii Energetycznej. Opowiadamy się za usprawnieniem systemu dostaw energii do Europy, szczególnie gazu ziemnego, a także poprawą połączeń, tzw. interkonektorów, wewnątrz samej Unii, w celu redukcji kosztów energii.
Naszym zdaniem produkty naftowe powinny mieć równą szansę na to, aby być częścią zmian zachodzących w europejskiej gospodarce. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że popyt na produkty paliwowe zmaleje w przyszłości, choć należy pamiętać, że tzw. lekki transport stanowi jedynie około jednej trzeciej łącznej produkcji paliw.
Nowoczesne rafinerie budowane są w Azji i na Bliskim Wschodzie, szeroki program modernizacji aktywów rafineryjnych realizowany jest w Rosji – jak to wszystko wpłynie na przemysł rafineryjny w Europie, który i tak postrzegany jest jako niedoinwestowany?
- Nie do końca zgodzę się z opinią, że europejski przemysł rafineryjny jest niedoinwestowany. Owszem, znaczna część, a nawet większość europejskich rafinerii była budowana co najmniej kilka dekad temu, ale od tego czasu przeszły one szereg gruntownych modernizacji. Znaczące inwestycje właściciele europejskich zakładów poczynili w rozbudowę zdolności produkcyjnych diesla i innych średnich destylatów, ze względu na rosnący popyt. Duże środki przeznaczone zostały również na ściślejszą integrację przemysłu rafineryjnego z petrochemią i chemią, wydłużające łańcuch wartości. W efekcie większość rafinerii w Europie stanowi należy dzisiaj do najbardziej efektywnych na świecie.
Duża część z nich posiada także zintegrowany łańcuch logistyczny, obejmujący sieci stacji paliw, czego zazwyczaj nie mają importerzy paliw.
Oczywiście nie zmienia to faktu, że powstawanie nowoczesnych rafinerii w Azji czy na Bliskim Wschodzie, które mogą eksportować swoje wyroby do Europy, budzi nasz niepokój. Rozumiemy europejską koncepcję polityki klimatycznej, ale nie można zapominać o tym, że zostawia ona furtkę w postaci wyprowadzania produkcji poza Europę w celu uniknięcia kosztów związanych np. z reformą dyrektywy ETS. Dlatego naszym zdaniem najlepsze europejskie rafinerie muszą być w pełni chronione przed zjawiskiem eksportu zanieczyszczeń (tzw. carbon leakage), w formie otrzymywania darmowych uprawnień do emisji CO2. 10 proc. najlepszych zakładów powinna otrzymywać 100 proc. darmowych uprawnień.
[...]
W dalszej części rozmowy:
- Jak na rynek wpływa nadpodaż mocy przerobowych?
- Czy realne są groźby zamknięcia niektórych rafinerii?
- Czy europejski rynek paliw może zostać zdominowany przez import?
- Co dla przemysłu rafineryjnego oznacza rosnąca popularność napędów elektrycznych?
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: John Cooper, FuelsEurope: Bruksela uderza w konkurencyjność europejskich rafinerii