Projekt euroazjatyckiego korytarza transportowego, którym kaspijska ropa ma trafiać do krajów środkowoeuropejskich, może nie przynieść Polsce wielkich korzyści. Wiele wskazuje na to, że nawet jeśli ropociąg Odessa-Brody, który jest elementem korytarza, zostanie przedłużony do Płocka, surowca nie starczy dla naszych rafinerii.
- Nie możemy zagwarantować dostaw ropy, która mogłaby zapełnić rurociąg Odessa - Brody - przyznał pod koniec zeszłego tygodnia Isłambek Arystambekow z kazachskiej ambasady w Kijowie.
Oznacza to, że jedynym dostawcą gotowym korzystać z ropociągu Odessa - Brody pozostaje azerski państwowy koncern SOCAR. Już wcześniej jego przedstawiciele deklarowali, że w chwili uruchomienia ropociągu azerska ropa trafi do czarnomorskiego portu.
Nie wiadomo jednak, czy popłynie ona do polskich rafinerii. Powód: rośnie apetyt ukraińskich koncernów naftowych na azerską ropę. Chcą jej przede wszystkim zakłady związane z należącą do Ihora Kołomojskiego finansową grupą Privat mającą m.in. udziały w najnowocześniejszej ukraińskiej rafinerii w Kremenczugu. Kołomojski, blisko związany z prezydentem Wiktorem Juszczenką, stara się zagwarantować sobie lwią część mocy przesyłowych ropociągu.
Czy taki scenariusz martwi polskie rafinerie? Wydaje się, że nie. Poprzedni zarząd PKN Orlen kierowany przez Piotra Kownackiego podkreślał, że przy wyborze dostawcy ropy kieruje się ceną surowca, a w tej kategorii bezkonkurencyjna jest rosyjska ropa. Jak ustalił "WSJ Polska", objęcie przez Wojciecha Heydla sterów w Orlenie nie przełożyło się na zmianę stanowiska. W rewidowanej obecnie strategii rozwoju koncernu brakuje zapisów o planach dywersyfikacji dostaw surowca w oparciu o ropociąg Odessa - Brody.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kaspijska ropa może nie trafić do Polski