Fachowcy mówią, że przynajmniej do końca roku na paliwo będzie nas stać. W ślad za drożejącą ropą piętrzą się kolejne rekordy cen benzyny. Eksperci zapewniają jednak, że w tym roku psychologiczna bariera na pewno nie zostanie przekroczona.
W taki scenariusz nie wierzy także Krzysztof Romaniuk z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. - Benzyna może osiągnąć cenę pięciu złotych tylko wtedy, jeśli coś niespodziewanego się wydarzy, np. konflikt na Bliskim Wschodzie - przekonuje specjalista.
Skok cen paliw powstrzymuje jednak w Polsce skutecznie złoty, który systematycznie umacnia się wobec dolara. - Dopóki kurs wymiany walut będzie na takim poziomie, na jakim jest w tej chwili (około 2,50 zł), nie należy się spodziewać szybkich wzrostów cen benzyny. Proszę pamiętać, że ropa i paliwa płynne są na świecie z reguły wyceniane w dolarach. Tani dolar ogranicza więc wzrost cen na naszym rynku - mówi w dzienniku Krzysztof Romaniuk.
Silniejszy złoty przekłada się bowiem na niższe koszty zakupu surowca dla rafinerii. - Ceny benzyny rzeczywiście są bardzo wysokie, ale przed tak drastycznym wzrostem chroni nas silny złoty. Gdyby był na takim poziomie, jaki osiągał w czasie wiosennych podwyżek cen benzyny [około 2,90 zł za dolara - red.], to już w tym momencie notowalibyśmy nowe rekordy - twierdzi Urszula Cieślak z zajmującego się monitoringiem rynku paliw Refleksu.
Zazwyczaj pod koniec roku ceny benzyny - w przeciwieństwie do cen oleju napędowego - spadają. - Może się okazać, że na koniec roku będziemy płacić tyle co teraz, albo i mniej, gdyż nie ma niedoboru benzyn na rynku. Inaczej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o olej. Popyt na olej jest silny, a podaż jest mała. Co roku mamy jakieś niedobory oleju napędowego, przez co ceny zakupu stają się wyższe - mówi w "Pulsie Biznesu" Urszula Cieślak z Refleksu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nie będzie rekordu ceny benzyny w tym roku