Zapasy ropy w USA wzrosły w ostatnim tygodniu o 0,8 mln baryłek czyli mniej niż oczekiwane przez rynek 1,5 mln baryłek. Ten wynik to przede wszystkim efekt spadku średniego dziennego importu surowca o około 5,2 proc., co oznaczało obniżenie podaży ropy o 3,3 mln baryłek.
Według niego nadal niepokojące są dane dotyczące konsumpcji paliw, gdzie miesięczne kroczące średnie implikują już ujemne dynamiki r/r przekraczające -7 proc. – W przypadku benzyny po obniżeniu zapotrzebowania w relacji do zeszłego tygodnia o 1,2 proc. wskaźnik ten sięga rekordowych -7,8 proc., a w przypadku średnich destylatów -7,6 proc. Zagregowany popyt na paliwa w USA spada r/r o ponad 5,5 proc., a przypominamy, że bazowy scenariusz IEA zakłada obniżenie zużycia na amerykańskim rynku tylko o -0,4 proc. – komentuje analityk.
Jego zdaniem trudno w obliczu takich odczytów próbować uzasadniać obecne ceny ropy czynnikami fundamentalnymi, szczególnie że nadwyżka podaży nad popytem może być wyższa niż zakłada konsensus. – Jedynym „ratunkiem” dla notowań ropy pozostaje więc napięcie wokół Iranu, a w takim otoczeniu trudno liczyć na satysfakcjonujące marże dla rafinerii – zauważa Kamil Kliszcz.