Pierwszy polski producent biodiesla, rafineria w Trzebini, wkrótce może zniknąć z rynku. Jej kierownictwo obawia się, że najważniejszą część firmy - instalację do produkcji estrów oraz terminal paliwowy - przejmie większościowy udziałowiec, PKN Orlen.
9 października, zdominowana przez reprezentantów Orlenu - rada nadzorcza Trzebini ma dokonać zmian w trzyosobowym zarządzie spółki. Planuje przekonanie, że koncern chce wprowadzić do niego swoich ludzi, a następnie przeforsować decyzję o wydzierżawieniu instalacji.
PKN Orlen jest zdeterminowany ponieważ od stycznia musi zapewnić sobie dostawy dużych ilości estrów jako dodatków do oleju napędowego dla wypełnienia nowych norm z ustawy o biopaliwach - wyjaśnia dziennik.
Poza tym Orlen upiekłby dwie pieczenie na jednym ogniu. Oprócz zyskania własnych estrów, pozbyłby się spółki z trudną sytuacją finansową, w której ma 77 proc. udziałów.
Nad Trzebinią wisi perspektywa zapłacenia fiskusowi blisko 100 mln zł akcyzy za sprzedaż oleju w latach 2002 - 2004. W dodatku zakład ma kłopoty ze spłatą około 100 mln zł kredytów wobec baków Pekao i BPH oraz Orlenu - przypomniał "WSJ Polska".
Receptą na uratowanie sytuacji może być sprzedaż należących do rafinerii udziałów w dwóch spółkach kontrolowanych przez Orlen: Orlen Oil (rafineria ma tam 44 proc.) oraz Orlen Asfalt (17 proc.) Kierownictwo Trzebini szacuje ich wartość na 250 mln zł.
Problemem jest fakt, że Orlen nie chce tyle dać za te udziały. Chce, by zarząd Trzebini najpierw zadecydował o sprzedaży udziałów. Związki zawodowe rafinerii już poskarżyły się politykom na Orlen. Uważają, że odkupienie akcji w Orlen Oil i Orlen Asfalt na warunkach Płocka, to przygrywka do decyzji o przejęciu pełnej kontroli nad produkcją estrów - czytamy w "WSJ Polska".
Tymczasem Orlen uspokaja, że nie prowadzi żadnych działań w kierunku przejęcia tej instalacji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Orlen chce kontrolować rynek biokomponentów