Podstawowe źródło zasilania budżetu Meksyku, złoża ropy naftowej, wyczerpuje się w zastraszającym tempie. W wydobyciu surowca z morskich głębin mogą pomóc zachodnie koncerny. Ale to wymaga zmiany konstytucji.
Obowiązująca od 1917 r. konstytucja nie dopuszcza, by w Meksyku w sektorze petrochemicznym działały firmy prywatne. To narodowy koncern Pemex (Petroleos Mexicanos) kontroluje cały proces produkcji ropy i paliw: od wydobycia aż po sprzedaż na stacjach benzynowych (wszystkie należą do państwowego giganta), a także eksport. Zaproponowana przez prezydenta Calderona reforma art. 27 ustawy zasadniczej przewiduje zmianę zapisu w ten sposób, by dopuścić do sektora petrochemicznego kapitał prywatny. Oznaczałoby to zastrzyk nowoczesnych technologii w zamian za podział zysków między państwo a koncerny naftowe.
Istnieją oczywiste obawy, że w ten sposób Meksykanie wypuszczą z rąk najcenniejsze i jedno z ostatnich (obok również czekającego na reformę sektora energetycznego) źródeł narodowego dochodu. Płacone przez giganta podatki wyniosły tylko w zeszłym roku 60 mld USD, zapewniając 38 procent całego dochodu fiskalnego kraju.
Propagatorzy reformy uważają jednak, że jest ona niezbędna, by Pemex nadal mógł być dla rządu główną finansową ostoją. Groźba jest realna – jak się szacuje, eksplorowane obecnie tzw. płytkie złoża skończą się w ciągu 9 lat. Wówczas państwo stanie przed finansową katastrofą. Jak tłumaczą pomysłodawcy projektu, pozwalając na udział w procesie produkcji ropy firmom prywatnym, będzie można wykorzystać ich potencjał technologiczny i rozpocząć wydobycie złóż z głębokich pokładów na dnie Zatoki Meksykańskiej. Pemex nie ma technologii, która pozwoliłaby na wydobycie ze złóż leżących na głębokości nawet 3000 m. Jednak światowe giganty, takie jak Exxon, Shell czy BP, mogłyby wspomóc narodowy koncern. Zmiana konstytucyjnych zapisów jest więc, z ekonomicznego punktu widzenia, niezbędna - podaje "Rzeczpospolita".
Eric Linares Avila, przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki, wcześniej pracownik Pemeksu, uważa, że chociaż projekt reformy jest słuszny, nie ma szans na jego przegłosowanie. Popierająca prezydenta partia PAN (Partido Accion Nacional) nie ma bowiem większości w parlamencie. – Zamiast inwestować zarabiane przez Pemex pieniądze, pomnażać zyski, rozwijać nowe technologie, inwestować w modernizację zbliżających się do progu swojej żywotności pól naftowych, pieniądze są zwyczajnie przejadane – zauważa.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Pat w walce o meksykańską ropę naftową