Początek marca przyniósł podwyżki cen paliw w polskich rafineriach, dla kierowców taki ruch w cennikach Orlenu i Lotosu może oznaczać, że niebawem wzrosną koszty tankowania, na niektórych stacjach będzie to ruch zauważalny.
Z analiz e-petrol.pl wynika, że od soboty, 5 marca, rafinerie powinny - w reakcji na podwyżki na giełdach międzynarodowych – podnieść hurtowe ceny obu gatunków benzyn, należy się liczyć ze wzrostem rzędu 25-30 zł na 1000 l., w przypadku diesla skala podwyżek będzie mniejsza – może nie przekroczyć 10 zł.
Nieuchronne podwyżki cen paliw na stacjach
O ile jednorazowa podwyżka na rynku hurtowym może przejść niezauważona na rynku detalicznym, to seria takich zmian, z jaką mamy obecnie do czynienia, odciśnie swoje piętno na pylonach stacji paliw. Należy pamiętać, że jednym z czynników wpływających na ostateczny koszt tankowania są marże detaliczne, osiągane przez właścicieli stacji benzynowych, a te w mijającym tygodniu należały raczej do słabych, szczególnie w przypadku diesla. W ostatnich dniach e-petrol.pl szacował marże modelowe (średnio w kraju) na poziomie zaledwie 15 groszy na litrze benzyny i zaledwie 4 grosze dla oleju napędowego. Złożenie niewysokich marż i podwyżek w hurcie przełoży się i to już może od weekendu na wyższe detaliczne ceny paliw.
Z analiz e-petrol.pl wynika, że na początku przyszłego tygodnia litr najpopularniejszej „95” powinien mieścić się w przedziale cenowym 3,87-3,99 zł. Nieco taniej może być natomiast oferowany olej napędowy. Jego przeciętna cena może mieścić się w przedziale 3,68-3,80 zł/l. Ze spokojem na stacje paliw będą mogli podjeżdżać natomiast tankujący autogaz - krajowe ceny LPG wyrównują się i w przyszłym tygodniu na większości stacji tankowania za litr mieszkanki propan-butan będzie się płacić ok. 1,65-1,72 zł. Aktualna cena gazu (1,68 zł) stanowi zaledwie 43 proc. ceny benzyny bezołowiowej 95 (3,89 zł) i ta proporcja w przyszłym tygodniu, ze względu na drożejącą benzynę, może się zmienić na korzyść LPG.
Ropa sięgnęła 37 dolarów
W tym tygodniu cena baryłki ropy zbliżała się do poziomu 37 USD, który ostatni raz pojawiał się na początku stycznia i wydaje się, że w najbliższych dniach tego rodzaju wyniki cenowe surowiec może osiągać cały czas – a wiele wskazuje też na to, że możliwe są również dalsze wzrosty ceny surowca, nawet w kierunku 40 USD za baryłkę. Jednym z powodów zwyżki cenowej może być pewne ograniczenie podaży surowcowej na zachodniej półkuli - już szósty tydzień z rzędu wydobycie w USA spada i sięgnęło poziomu 9,08 mln baryłek dziennie, według rządowych danych z Energy Information Administration. Tym samym możemy oczekiwać, że przełoży się to negatywnie na dynamikę amerykańskiego eksportu, choć wiele wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach co najmniej trzy duże dostawy drogą morską zasilą rynek europejski.
Wydobycie w krajach OPEC zmniejszyło się również o 280.000 baryłek dziennie w lutym do poziomu 32,37 mln baryłek dziennie – to także będzie ważny element nacisku na ceny. Wiele mówi się o możliwości oddziaływania porozumienia Arabii Saudyjskiej i Rosji – które rzeczywiście decydują się na pewne cięcia produkcji. Mimo wszystko to jednak za mało, aby zredukować globalną nadpodaż „czarnego złota” – zwłaszcza, że o swoje miejsce na rynku skalą produkcji będą walczyć Irak czy Iran. Na razie jednak po dłuższej fali spokoju chyba przed nami podejście ceny baryłki w rejon 39-40 USD.