Końcówka lipca przynosi pierwszy od sześciu tygodni wzrost średnich cen paliw na stacjach w Polsce. Podwyżka nie jest zaskoczeniem, bo na rynku hurtowym paliwa drożeją już od dłuższego czasu. Rozwój wydarzeń na światowych giełdach ropy wskazuje na to, że druga połowa tegorocznych wakacji może stać pod znakiem wzrostu cen paliw.
W rafineriach taniej
Mijający tydzień przyniósł niewielki spadek cen na rynku hurtowym, który był efektem chwilowego spadku notowań ropy oraz umocnienia złotówki. W cennikach krajowych rafinerii tańsza jest zarówno benzyna, jak i olej napędowy. W ostatni piątek lipca metr sześcienny benzyny bezołowiowej 95 kosztuje u krajowych producentów średnio 4437,60 zł. To niemal 50 zł mniej niż na koniec ubiegłego tygodnia. Olej napędowy potaniał o 33,7 zł – jego cena wynosi 4461,60 zł/m sześc.
Trzeba jednak pamiętać, że ta obniżka tylko nieznacznie oddala nas od lipcowych maksimów cenowych, ustanowionych na przełomie tego i poprzedniego tygodnia.
Podwyżek na stacjach ciąg dalszy?
Pomimo spadku hurtowych cen paliw w ubiegłym tygodniu, sierpień na stacjach może zacząć się od podwyżek. Przestrzeń do obniżki marż detalicznych jest już niewielka, a cały czas utrzymuje się dysproporcja pomiędzy skalą zmian na rynku hurtowym i detalicznym. Według prognozy detalicznych cen paliw e-petrol.pl w 31. tygodniu 2012 r. tankując litr benzyny bezołowiowej 95 będziemy płacić 5,63-5,73 zł. Szacowany przedział dla oleju napędowego to 5,57-5,68 zł/l, a dla autogazu 2,65-2,75 zł/l.
Europejska obietnica na koniec tygodnia
Z całą pewnością jednym z ważniejszych wydarzeń, które mocno zaznaczą się na rynku ropy w najbliższym czasie będzie wczorajsza wypowiedź szefa europejskiego banku – Mario Draghiego. Jak to często bywa na rynkach - siła słów ujawnia się dopiero w fazie interpretacji przez słuchaczy. Rynek bowiem, co widać było choćby po wczorajszym zachowaniu baryłki ropy Brent, wyczytał z zadeklarowanej przez Draghiego gotowości do „wszelkich” działań dla ratowania strefy euro – ni mniej, ni więcej, tylko zapowiedź wlania dodatkowej gotówki na rynek.
Dodatkowo jeszcze Draghi podkreślił mandat swej instytucji w sprawach rentowności obligacji rządów krajowych, co dodatkowo wznieciło zapał. Ropa z poziomu ponad 103 USD za baryłkę w Londynie wyskoczyła na pułap przekraczający 105 USD. Zapewne najbliższe dni przyniosą weryfikację emocji i każą jeszcze raz – spokojnie i trzeźwo – spojrzeć na dane makroekonomiczne z Europy, które nie zachwycają…
Lepiej czy nie?
Amerykański rynek dołożył równocześnie z wypowiedzią Mario Draghiego własne rewelacje dotyczące koniunktury – a więc solidny spadek chętnych do otrzymania zasiłku dla bezrobotnych i wzrost liczby zamówień na dobra trwałego użytku. Nie można jeszcze jednak wyciągać z tego pochopnych wniosków, że „amerykański sen” o dobrobycie wraca, a kryzysowe lęki odchodzą. Ciągle bowiem warto mieć w pamięci dane z początku tygodnia, a więc: słaby odczyt PMI dla przemysłu, wyższe zapasy ropy w szczycie sezonu (świadczące o wątłości popytu), czy mniejszą sprzedaż nowych domów. Pola do optymizmu zostaje nam więc znacznie mniej, niż wynikałoby to z zachowania ropy.
Spodziewać się należy korekty tego poziomu w nowym tygodniu – lecz odnośnie jej skali trudno coś konkretnego powiedzieć, zapewne dobrym weryfikatorem mogą być wtorkowe odczyty danych makro dot. bezrobocia i inflacji w eurolandzie, a także amerykański indeks zaufania konsumentów Conference Board.