Wojna w Libii dodała wiatru w żagle planowanej przez Gazprom rurze South Stream. Poparły ją nawet Niemcy, choć to rywal unijnego gazociągu Nabucco.
W ten sposób Rosjanie mogą wykoleić plany gazociągu Nabucco, który szykują europejskie koncerny, aby za pośrednictwem Turcji importować gaz znad Morza Kaspijskiego. Zmniejszyłoby to zależność Europy od Gazpromu i dlatego UE popiera Nabucco.
Niedawno plany South Streamu były w defensywie. W połowie stycznia szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso dostał gwarancje dostaw azerskiego gazu do Europy, otwierając europejskim firmom drogę do kontraktów na gaz dla Nabucco. A Turcja zaczęła zwlekać z zezwoleniem na ułożenie rury Gazpromu przez swoje wody, które Ankara miała dać do końca zeszłego roku. Takiej zgody nie dał też premier Turcji Recep Erdogan, który na początku zeszłego tygodnia był w Moskwie. I Putin zaczął publicznie rozważać, czy nie zrezygnować z rury przez Morze Czarne, a na Bałkany dostarczać skroplony gaz przez Morze Czarne i z Syberii.
- To próba przestraszenia Turków. Rosja jest zdesperowana, bo bez South Streamu będzie musiała przesyłać gaz przez Ukrainę - ocenił rosyjski ekspert Michaił Krutichin z firmy RusEnergy.
Sytuacja się zmieniła, gdy w ostatnią sobotę siły USA, Francji i Wlk. Brytanii uderzyły na Libię. Zaraz potem plany Gazpromu poparły Niemcy.
W poniedziałek wieczorem w Moskwie szef niemieckiego koncernu BASF Jürgen Hambrecht podpisał porozumienie o inwestycji w South Stream. Gazprom zachowa 50 proc. akcji, a BASF dostanie 15 proc. z puli włoskiego koncernu ENI. Kolejne 10 proc. akcji Włosi odstąpią francuskiemu koncernowi EDF. Ta transakcja miała być sfinalizowana w zeszłym roku, ale dopiero w środę zaakceptowali ją akcjonariusze EDF.
- Z zadowoleniem chcę odnotować, że także kierownictwo Niemiec popiera udział BASF w South Streamie. Mam na myśli stanowisko kanclerz Merkel - stwierdził Putin.
Włosi mają nadzieję, że Berlin przełamie opory w UE wobec South Streamu, zwłaszcza w kwestii ograniczenia konkurencji dostępu do rury. - Projekt nie pofrunie bez poparcia UE - przyznał szef ENI Paolo Scaroni w "The Wall Street Journal"
We wtorek premier Rosji poleciał do Słowenii, gdzie Gazprom podpisał umowę o stworzeniu spółki, która zbuduje słoweńską część South Streamu. Szef Gazpromu Aleksiej Miller powiedział, że po ułożeniu rury Słowenia wydłuży kontrakt na import rosyjskiego gazu z 2017 do 2037 r. oraz zwiększy zakupy gazu z 0,5 do 1,7 mld m sześc. rocznie. A tranzytem przez Słowenię ma płynąć 22-24 mld m sześc. gazu rocznie.
W środę Putin udał się do Belgradu uzgodnić ostatnie szczegóły serbskiej części South Streamu. Przedstawiciele Gazpromu zapowiedzieli, że opłata tranzytowa przez Serbię wyniesie od 1,7 do 2,2 dol. i "Kommiersant" zauważył, że z tak ulgowych taryf Gazpromu w Europie korzysta tylko w Polsce.
Szef rosyjskiego rządu wypowiedział się też na temat starań Serbii o przyjęcie do UE. - Będziemy z naszymi serbskimi partnerami ściśle monitorować proces europejskiej integracji, aby nie zaszkodził postępowi stosunków Serbii z Rosją - uprzedził Putin. I gdy potem udał się na mecz piłkarski belgradzkiej Crvenej Zvezdy i sponsorowanego przez Gazprom Zenitu St. Petersburg, Serbowie na stadionie powitali premiera Rosji owacją na stojąco.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Putin ruszył z rurą South Stream, Niemcy popierają