Na Kremlu euforia, bo walki w Libii i kataklizmy w Japonii windują ceny ropy i dzięki temu Rosja może załatać deficyt budżetu. Dla Moskwy to także okazja, by promować Gazprom.
- Jest absolutnie jasne, że u naszych sąsiadów na długo wyłączono produkcję prądu w elektrowniach atomowych. W związku z tym należy pomyśleć, jak przyspieszyć nasze plany wydobycia na Dalekim Wschodzie węglowodorów, a przede wszystkim gazu - powiedział Putin w ostatni wtorek na naradzie po awarii japońskiej siłowni.
Premier Rosji nie zapomniał też o interesach Gazpromu w Europie. - Jednocześnie trzeba przyspieszyć prace nad gazociągiem South Stream, a chodzi mi o zwiększenie dostaw do Europy. I naturalnie trzeba rytmicznie pracować nad budową Nord Streamu - polecił Putin. Rurę Nord Stream konsorcjum Gazpromu układa przez Bałtyk do Niemiec, a South Stream Rosjanie chcą zbudować przez Morze Czarne, by dostarczać gaz do Europy Południowej i Środkowej.
- W związku z wydarzeniami w Japonii i Afryce Północnej ceny ropy i gazu rosną i będą rosły - powiedział wczoraj wicepremier Rosji Igor Sieczin.
W lutym baryłka rosyjskiej ropy Urals kosztowała średnio 101,4 dol., niemal o 50 proc. drożej niż we wrześniu 2010 r. Ceny czarnego złota poszły w górę już pod koniec zeszłego roku, gdy amerykański Fed postanowił wpompować 600 mld dol. w amerykańską gospodarkę. Jednak prawdziwa galopada cen zaczęła się w tym roku, gdy państwa Afryki Północnej zalała fala zamieszek antyrządowych. W połowie lutego dotarły do Libii i wtedy ceny czarnego złota wzrosły aż o jedną piątą i są najwyższe od 2,5 roku. Baryłka ropy Brent z Morza Północnego kosztuje około 115 dol., a właśnie od notowań Brent zależy cena Urals.
- Jeśli baryłka ropy będzie kosztowała 100 dol., to Rosja będzie miała tylko dwa problemy - z niedostatkiem pól do gry w golfa i z nadmiarem pychy - żartował pod koniec stycznia na forum w Davos rosyjski urzędnik cytowany przez dziennik "Wiedomosti".
Manna petrodolarów może rozwiązać problemy gospodarcze Rosji - i to w roku przed wyborami prezydenckimi. W budżecie Rosji na 2011 r. zaplanowano 3,6 proc. deficytu, zakładając, że baryłka ropy będzie kosztować 75 dol. Jednak w środę wiceminister rozwoju gospodarczego Rosji Andriej Klepacz stwierdził, że przy obecnych cenach ropy deficyt spadnie do 1 proc.
Większym optymistą był wiceszef Banku Centralnego Rosji Aleksiej Upokajew. - Jestem głęboko przekonany, że już w tym roku możemy dojść do budżetu bez deficytu. Na razie średnioroczna cena baryłki wynosi 101 dol. i nic nie wskazuje na to, by ceny mocno spadły - cytuje Upokajewa agencja Interfax.
Już po dwóch pierwszych miesiącach roku budżet Rosji ma nadwyżkę 2 mld dol. Ręce z zadowolenia zacierają w Gazpromie - od połowy lutego giełdowa wartość koncernu wzrosła o 11 proc. i wynosi 180 mld dol. - najwięcej od początku kryzysu w 2008 r.
Od dwóch tygodni Rosja otwarcie sprzeciwiała się interwencji w Libii i zamknięciu tamtejszej przestrzeni powietrznej. Skorzystało na tym lotnictwo lidera Libii Muammara Kaddafiego, które mogło rozprawić się z rebeliantami. I teraz Moskwa może dostać za to nagrodę.
- Już nie wierzymy Zachodowi, dlatego naszymi sojusznikami w branży naftowej i budownictwie będą Rosja, Chiny i Indie - zadeklarował w środę Kaddafi w telewizji Russia Today.
Czy to skusi Gazprom? Gigant dwa dni przed wybuchem zamieszek w Libii sfinalizował negocjowane od lat przejęcie od włoskiego koncernu ENI udziałów w polach naftowych Elephant - jednym z największych i najtańszych w eksploatacji złóż w Libii.
Siła jena i franka
Wydarzenia w Japonii wywołują ogromne wstrząsy na rynku walutowym. Japoński jen gwałtownie się umocnił wobec dolara, osiągając najwyższy poziom w historii, bo japońscy inwestorzy zamykają swoje inwestycje na świecie i przerzucają kapitały do swojego kraju, wymieniając np. dolary na jeny. Firmy będą musiały finansować odbudowę zniszczeń, a firmy ubezpieczeniowe - wypłatę odszkodowań. Poza tym jen razem z frankiem szwajcarskim mają opinię bezpiecznych walut na czas kryzysu, a w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie nadal jest bardzo niespokojnie i trudno przewidzieć co dalej będzie z ceną ropy. Po osiągnięciu rekordowego poziomu 76,25 jenów za dolara kurs nieco się osłabił, ale nadal pozostaje na poziomie bijącym w konkurencyjność japońskich wyrobów na świecie. Dlatego, jak podała agencja Reutersa, dilerzy walutowi powszechnie oczekują interwencji Banku Japonii, aby osłabić jena. Rekordowa interwencja banku była we wrześniu 2010 r., kiedy kupił 26 mld dol., a jen był wówczas słabszy niż obecnie. Nasi kredytobiorcy zadłużeni w obcych walutach mają niewiele zobowiązań w jenach, ale za to bardzo dużo we frankach. Szwajcarska waluta również nieco się osłabiła do dolara i złotego. Kosztowała wczoraj po południu 3,22 zł, czyli pięć groszy mniej od czwartkowego maksimum. (ToP)
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rosja zyskuje na walkach w Libii i katastrofach w Japonii