Ewentualni inwestorzy, którzy wyrażą zainteresowanie prywatyzacją Grupy Lotos, mogą nie spełnić oczekiwań resortu skarbu. Problemem może być brak akceptacji politycznej dla potencjalnych kupców z kierunku rosyjskiego. Z drugiej strony barierą mogą okazać się zasygnalizowane przez ministerstwo warunki i oczekiwania odnośnie do dodatkowych zobowiązań wobec spółki i MSP.
W zaproszeniu do negocjacji resort poinformował, że mile widziani będą inwestorzy prowadzący działalność w zakresie górnictwa naftowego. Wcześniej przedstawiciele ministerstwa i spółki sygnalizowali, że są zainteresowani pozyskaniem partnera z dostępem do złóż.
Wśród zagadnień, które mają być przedmiotem negocjacji, wymienia się strukturę, cenę, zobowiązania co do standardowych inwestycji, ale - jak zauważa Magierowski - pojawiają się tu również nietypowe sformułowania, których nie ma w innych ogłoszeniach prywatyzacyjnych.
Ekspert wskazuje na "inne zobowiązania potencjalnego inwestora, zarówno wobec skarbu państwa jak i spółki, mające na celu zagwarantowanie rozwoju spółki w perspektywie długoterminowej oraz zachowanie jej trwałej rentowności i konkurencyjnej pozycji na rynku".
"Mogę się domyślać, że może to być kontynuacja ducha prywatyzacji z czasu pierwszej próby sprzedaży Lotosu inwestorowi branżowemu, sprzed dziewięciu lat. To oznaczałoby, że skarb państwa cały czas chciałby mieć jakiś wpływ na tę spółkę, zapewne poprzez zobowiązania kontraktowe, by w dalszym ciągu móc realizować swoją politykę" - powiedział Magierowski.
Jego zdaniem trudno byłoby przystać inwestorom na takie warunki.
Pojawia się pytanie, kto może złożyć ofertę na 53-proc. pakiet akcji spółki.
"Wszyscy byliby szczęśliwi, gdyby Lotos został kupiony przez dużego zachodniego gracza, który ma pieniądze, własne złoża i przystanie na warunki sprzedającego. Mam wątpliwości, czy taki chętny się pojawi. Myślę, że to nierealny scenariusz" - powiedział Magierowski.
Jego zdaniem jedynymi inwestorami, którzy mogliby być wykazać zainteresowanie tą transakcją, są firmy rosyjskie, które chciałyby mieć rafinerię na zachodzie, posiadają złoża, rurociąg i chcą przejąć kontrolę nad tutejszym rynkiem zbytu.
Wojciech Hann, partner kierujący Środkowoeuropejskim Zespołem Energii i Zasobów w Dziale Doradztwa Finansowego Deloitte, ocenia, że trudno sobie wyobrazić, by przejęciem Lotosu zainteresowany był podmiot z Europy Zachodniej lub Stanów Zjednoczonych.
"Najbardziej prawdopodobnymi kandydatami do przejęcia Lotosu są gracze spoza Europy: Chińczycy, Rosjanie, może jeszcze ktoś inny. Żadna z firm europejskich nie będzie myślała o kupnie gdańskiej spółki, bo w Europie jest nadpodaż mocy rafineryjnych" - powiedział Hann.
Hann poinformował, że w 2009 roku oddano do użytku pięć nowych rafinerii, wszystkie na Bliskim Wschodzie i w Azji. Zdolności przerobowe rafinerii w Azji wzrosły o ponad 1 mln baryłek dziennie, 393.000 bbl/d w Ameryce Północnej oraz 200.000 bbl/d na Bliskim Wschodzie. Do 2015 roku Azja ma zwiększyć swoje moce produkcyjne o kolejne 2,75 mln bbl/d.
Nie wiadomo, na ile wprowadzenie do Grupy Lotos rosyjskiego kapitału byłoby akceptowalne politycznie. I czy rosyjscy inwestorzy przystaliby na warunki resortu skarbu, w tym ewentualne nietypowe zobowiązania, które normalnie w handlowych transakcjach się nie pojawiają.
"Prywatyzacja może się okazać bardzo trudna. Nawet jeśli inwestor spełni kryteria w postaci oferowanej ceny za aktywa, zobowiązań inwestycyjnych, to czy będzie gotów wykładać duże kwoty, by zapewnić Lotosowi odpowiednią pozycję na rynku?" - zastanawia się Magierowski.
"Może się okazać, że idealny gracz się nie zgłosi, co wyje mi się prawdopodobne. Może się pojawić inwestor rosyjski, dla którego przejęcie spółki byłoby dobrym rozwiązaniem, bo jest to duży rynek, stworzenie przytułku rafineryjnego w tej części Europy mogłoby okazać się dla niego korzystnym rozwiązaniem. I w ostateczności może się okazać, że nie ma dobrego kupca, bo ci, co dają pieniądze, są nie do zaakceptowania, a ci, którzy byliby mile widziani, nie są zainteresowani" - powiedział ekspert.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rynek nie wierzy w powodzenie prywatyzacji Lotosu