Serbia nie powinna się spieszyć, lecz prowadzić dalsze negocjacje w sprawie ceny sprzedaży rosyjskiemu Gazpromowi państwowego koncernu naftowego NIS - powiedział po posiedzeniu rządu minister obrony Dragan Szutanovac.
- Umowy nie zostały w pełni wynegocjowane i nie widzę powodu, by robić to w pośpiechu - powiedział Szutanovac w radiu B92.
Jednak premier Kosztunica zaprotestował, mówiąc, że byłoby "źle i nieodpowiedzialnie wstrzymać porozumienie o kluczowym znaczeniu dla serbskiej gospodarki i szkody byłyby zbyt duże".
Przeciwnicy umowy z Rosją uważają, że 400 mln euro za 51 proc. akcji serbskiego koncernu naftowego NIS (Naftna Industrija Serbije) to zbyt niska cena.
W zamian za odstąpienie akcji Gazprom poprowadzi przez Serbię jedną z odnóg gazociągu South Stream (Południowy Strumień), który zamierza zbudować razem z partnerami z Włoch i Bułgarii. Magistralą tą gaz z Rosji i Azji Środkowej przez Morze Czarne i Bałkany ma popłynąć do Europy Południowej i Środkowej, z ominięciem Ukrainy.
Kosztunica jest zdania, podobnie jak Rosja, że umowa energetyczna między obu krajami powinna być ratyfikowana jak najszybciej. Z kolei prozachodni prezydent Boris Tadić uważa, że powinna ona zaczekać do czasu powołania nowego rządu po wyborach parlamentarnych, które odbędą się 11 maja.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Serbowie spierają się o umowę energetyczną z Rosją