Pozycja British Petroleum na rynku paliw może być zagrożona. Shell celuje w 550 stacji i nawet 20-procentowy udział w polskim rynku paliw. Konkurenci łatwo skóry nie oddadzą.
- Już pod koniec ubiegłego roku osiągnęliśmy 10-procentowy udział w krajowym rynku. Nasza sieć liczy już 297 stacji i wkrótce przekroczymy magiczny próg 300 - zapowiada w dzienniku Paweł Żuk, od tego roku dyrektor generalny Shell Polska.
To koncernowi nie wystarcza. - Myślimy o drugim miejscu na podium. Liczymy na zwiększenie udziału w rynku do 15-20 proc. w ciągu trzech-pięciu lat – dodaje Paweł Żuk.
BP łatwo się nie podda. - Będziemy nadal zwiększać udziały w rynku, inwestując w nowe produkty i usługi. Chcemy utrzymać dynamikę z lat ubiegłych, kiedy otwieraliśmy kilkanaście nowych stacji rocznie. Inwestycje te uzależnione będą od rozwoju nowego układu drogowego. Planujemy tak zarządzać siecią BP, by utrzymać pozycję lidera wśród zagranicznych koncernów paliwowych - zapewnia na łamach "PB" Dorota Adamska, rzecznik BP w Polsce.
Shellowi w pobiciu BP ma pomóc 500-550 stacji, które za dwa-trzy lata chce mieć w Polsce. - W tej liczbie około 100 będą stanowiły stacje własne. Na ich budowę wydamy co najmniej 100 mln USD (280 mln zł). Dodatkowe pieniądze, choć trudno teraz określić ile, będą potrzebne na rozwój naszego programu partnerskiego. Do tej pory Shell zainwestował już w rozwój sieci stacji w Polsce około 350 mln USD (980 mln zł), łączne jego inwestycje w naszym kraju wyniosły 750 mln USD (2,1 mld zł) - wylicza Paweł Żuk.
Nie jest jednak łatwo budować nowe stacje. - Uciążliwy jest nierzadki brak planów zagospodarowania przestrzennego. Często mamy problemy z uzyskaniem pozwoleń na budowę - mówi Paweł Żuk.
Także budowa autostrad rozwija się w tempie żółwia, a przy istniejących nowych odcinkach z różnych powodów nie mogą powstać stacje. - Na przykład na funkcjonujących już od listopada 2005 r. odcinkach autostrady A4 Gliwice - Wrocław nie zorganizowano żadnego przetargu na budowę stacji - mówi w "Pulsie Biznesu" dyrektor Żuk.