Podejrzany o oszustwa na pół miliarda złotych szef śląskiej mafii paliwowej złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. W zamian będzie musiał zeznać, co w jego gangu robili najsłynniejszy polski detektyw i doradca Andrzeja Leppera.
Obciążają ich zeznania Henryka M., właściciela siemianowickiej firmy EM-Trans i najnowocześniejszego studia nagrań w Polsce. Katowicka prokuratura twierdzi, że biznesmen był szefem śląskiej mafii paliwowej, a na oszustwach podatkowych i nielegalnej produkcji paliwa zarobił prawie pół miliarda złotych. W sądzie nikt nie ma wątpliwości, że sprawa jego gangu potrwa parę lat.
Henryk M. nie chce jednak uczestniczyć w procesie mafii paliwowej i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Proponuje wyrok 6 lat pozbawienia wolności, grzywnę oraz przepadek zabezpieczonego przez śledczych majątku (kilku milionów dolarów i złotych, kilkudziesięciu samochodów BMW oraz studia nagrań).
Prokuratura na razie nie chce zdradzić swojego stanowiska. - Wypowiemy się w tej sprawie dopiero po złożeniu przez Henryka M. wyjaśnień przed sądem - mówi prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Nieoficjalnie wiadomo, że śledczy swoje stanowisko uzależnią od tego, czy baron paliwowy opowie sędziom nie tylko o swojej roli w gangu, ale także o przestępstwach, jakich mieli dopuścić się pozostali oskarżeni.
Zdaniem detektywa Rutkowskiego Henryk M. obciążał w śledztwie ludzi, bo chciał wyjść z aresztu. - Ja się nie boję jego wyjaśnień, ale przed sądem musi mówić prawdę, a nie to, czego oczekują od niego prokuratorzy - tłumaczy detektyw. Zapewnia, że sam nie złoży wniosku o dobrowolne poddanie się karze. - Będę walczył o oczyszczenie z zarzutów, nawet jeżeliby miało to trwać całą wieczność - zapowiada.
Jeśli prokuratura zgodzi się na warunki przedstawione przez Henryka M., a sąd je zatwierdzi, baron paliwowy będzie wolnym człowiekiem, bo odsiedział już prawie całą karę. Był jedynym więźniem w Polsce, który spędził za kratkami 5 lat, a sąd nie wyznaczył mu nawet terminu procesu. Na wolność wyszedł dopiero parę tygodni temu.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyjął skargę Henryka M. na opieszałość polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zajmie się nią w trybie nadzwyczajnym - informuje katowicki dodatek "Gazety Wyborczej".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Śląski baron chce kary bez procesu