Wpadka prokuratury: po 40 dniach aresztu sąd wypuścił członka zarządu Orlenu Marka Serafina. Okazało się, że traktor, który miał dostać jako łapówkę, był zabezpieczeniem pożyczki danej lokalnemu biznesmenowi.
Tymczasem członka zarządu Orlenu zatrzymano pod zarzutem "przyjęcia korzyści majątkowej" w postaci traktora ogrodowego o wartości 100 tys. zł - wysokiej jak na tego typu sprzęt, ale niskiej w stosunku do zarobków na pełnionym przez Serafina stanowisku i do wartości inwestycji, za które był on odpowiedzialny.
Traktor miał dostać od Pawła M., szefa płockiej firmy, która wygrała przetarg na prowadzenie magazynu części zamiennych w Orlenie. Nie wiadomo, kto złożył doniesienie o przestępstwie. Śledztwo prowadziła ABW, stosując podsłuchy i inne metody inwigilacji. Zarzut stawiany przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie mówił o "oszustwie w obrocie gospodarczym", czyli preferowaniu firmy Pawła M. przy przetargu.
Sąd początkowo przyjął wniosek prokuratury o trzymiesięczny areszt. - Nie było mowy o kaucji, nikt nie chciał słuchać moich tłumaczeń - mówi "Gazecie" Serafin.
Został aresztowany, a zarząd Orlenu od razu pozbawił go funkcji. Obrona wiceprezesa się odwołała. Na kolejnej rozprawie sąd przeanalizował dowody przeciwko Serafinowi. Postanowienie jest dla prokuratury miażdżące. Czytamy w nim, że "dowody nie dają podstaw do stwierdzenia (...) o dużym prawdopodobieństwie popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu czynu", a tylko wtedy można stosować areszt tymczasowy. Dokument stwierdza też, że wyczerpane zostały wszystkie procedury przetargowe - Serafin nie miał na przetarg żadnego wpływu, a firma Pawła M. dała ofertę ocenioną jako najkorzystniejszą.
Zarzutów prokuratury nie potwierdziły ani zeznania świadków, ani podsłuchy telefoniczne.
Co zatem stało u podstaw oskarżenia? - Rzeczywiście znam Pawła M., zaprzyjaźniliśmy się, a poznałem go, bo jednym z moich zadań były relacje ze środowiskiem biznesowym w Płocku. Ale unikałem jakichkolwiek sytuacji mogących rodzić konflikt interesów - mówi Serafin.
A traktor? Bogatą w różne funkcje (spychacz, kosiarka, urządzenie do napędu pługa i ślimaka do śniegu) maszynę John Deere 748 Serafin rzeczywiście przyjął. Tyle że nie jako łapówkę, ale jako zastaw pod prywatną pożyczkę, którą udzielił biznesmenowi na dokończenie domu. Ponieważ pożyczka wynosiła 500 tys. zł, poza traktorem Serafin w zastaw przyjął weksle. - Na wszystko podpisaliśmy umowę, a pożyczka była oprocentowana i zarejestrowana w urzędzie skarbowym. Musiało się to odbyć legalnie, bo na moim stanowisku nie ryzykowałbym jakiegokolwiek odstępstwa od prawa - tłumaczy Serafin, dodając, że traktor, który miał w zastawie, potrzebny mu był do testu, bo chciał sobie kupić taki sam, tylko nowy. - Właśnie miano mi go dostarczyć od dilera. W domu, gdzie przeprowadzono rewizję, na wszystko miałem dokumenty, umowy, rachunki i faktury. Nikogo to nie obchodziło - podsumowuje.
Postanowienie o zwolnieniu Serafina z aresztu Sąd Okręgowy w Warszawie wydał 13 stycznia. Pięć dni później warszawska prokuratura apelacyjna po raz kolejny odmówiła jego obronie przedstawienia materiałów śledztwa. Powód: dobro postępowania.
Prokuratura obstaje przy swoim. - Nie podzielamy stanowiska sądu, uważamy, że nie zbadał wnikliwie dowodów, ale nie możemy nic zrobić, bo jest ono prawomocne. Najprawdopodobniej skierujemy w tej sprawie akt oskarżenia - mówi prok. Waldemar Tyl, wiceszef warszawskiej apelacji.
Na najbliższym posiedzeniu rada nadzorcza Orlenu wysłucha b. wiceprezesa. Do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy nie może on być przywrócony na stanowisko.
Oba traktory - ten pożyczony i ten nowy - są teraz w depozycie.
Dla "Gazety" prof. Jan Widacki, adwokat, specjalista od prawa karnego:
- Degrengolada w prokuraturze się pogłębia. To nie pierwszy przypadek, kiedy prokuratorzy zapominają o ustawowym obowiązku zbierania dowodów również na korzyść podejrzanego. Chyba tak ich uczą na szkoleniach. Są nastawieni na ściganie, dlatego chodzi im tylko o wykazanie winy, a wszystko, co do tego nie pasuje, jest pomijane. To kwestia filozofii, która trwa od dawna, a która rozkwitła w czasach IV RP. Na razie nie widzę perspektyw na zmianę tej filozofii, a obecne tańce i gry polityczne wokół prokuratury nie polepszą sytuacji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Traktor członka zarządu Orlenu nie był łapówką