Od ośmiu dni strażacy czyszczą Wisłę z oleju opałowego, ale tego zamiast ubywać, jest w wodzie coraz więcej. Zdezorientowany PERN nie potrafi wskazać przyczyny. Tymczasem sytuacją zaniepokoili się nawet Rosjanie
Niepokój Rosjan wywołały potwierdzone przez PERN doniesienia o tym, że w niedzielę doszło do ponownego wycieku z jego rurociągu. Potężna plama oleju znów zanieczyściła Wisłę na blisko 20-kilometrowym odcinku. A jeszcze w sobotę wydawało się, że sytuacja po poprzedniej awarii 10 grudnia jest już opanowana.
Strażakom udało się wybrać z wody ok. 10 z 40 ton substancji, która wtedy dostała się do wody z ułożonej na dnie Wisły koło Włocławka rury płockiego Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych "Przyjaźń". Wyciek ten wywołał akcję ratowniczą, jakiej dotąd w Polsce nie było. Wciąż bierze w niej udział ponad 300 strażaków, wykorzystujących niespotykaną dotąd ilość sprzętu: około 100 samochodów, dziesiątki łodzi i pontonów, agregatów prądotwórczych, separatorów, zapór sorpcyjnych itp.
Jeszcze w niedzielę PERN podał, że za drugim razem paliwo na pewno nie wyciekło z tzw. nitki rezerwowej, którą - po odcięciu dziurawej rury - zostało wznowione przesyłanie oleju. Sugerował, że kolejny wyciek może być sprawką odwiertu dokonanego przez złodziei w miejscu, gdzie rurociąg biegnie lądem pod ziemią - ropa wsiąknęła w grunt i przedostała się do rzeki. Ale wczoraj wykluczono taką możliwość - wyjaśnia "GW".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wyciek oleju na Wiśle dotarł do Rosji