USA powinny jak najszybciej znieść embargo na eksport ropy naftowej - apeluje "Financial Times". Dziennik zwraca uwagę, że gwałtowny rozwój wydobycia ropy z łupków daje szansę na zaspokojenie wewnętrznych potrzeb i sprzedaż nadwyżki poza granicami kraju.
W chwili obecnej centrum amerykańskiego przemysłu naftowego znajduje się w okolicach Zatoki Meksykańskiej. Tam są liczne rafinerie, które w ostatnich latach poczyniły kosztowne inwestycje, aby móc przerabiać ciężką i kwaśną ropę z Zatoki Perskiej i Wenezueli. Zresztą "Financial Times" przypomina, że część amerykańskich rafinerii jest współwłasnością firm z Arabii Saudyjskiej i Wenezueli. W związku z tym należy przypuszczać, że mimo boomu łupkowego import z tych państw będzie nadal trwać, zapewniając dostęp do zróżnicowanego jakościowo surowca.
Gazeta podkreśla, że w związku z łupkową rewolucją te trendy zaczynają się zmieniać. Produkcja ropy z łupków rośnie, import coraz bardziej maleje i należy oczekiwać, że w ciągu dekady zmniejszy się w sposób zasadniczy - prognozuje "Financial Times". W efekcie ceny surowca spadają, podkopując produkcję z łupków, gdyż ich pozyskiwanie metodą szczelinowania jest kosztowne. W związku z tym władze powinny zacząć rozważać opcję zniesienia zakazu eksportu, co doprowadziłoby do uwolnienia cen ropy - podkreśla dziennik. Dzięki temu nadwyżka produkcji mogłaby być sprzedana na rynkach zewnętrznych, przynosząc dodatkowe dochody dla państwa i producentów.
"Financial Times" zwraca uwagę, że wprowadzane są już pewne zmiany legislacyjne w kwestii eksportu skroplonego gazu wydobywanego z łupku. Dlatego również należy podjąć temat zniesienia zakazu eksportu ropy, dzięki czemu będzie można odnieść korzyści nie tylko ekonomiczne, ale także polityczne - Waszyngton w ten sposób pokaże swoją otwartość w kwestii handlu międzynarodowego.
Zdaniem dziennika obecny rząd nie traktuje tego zagadnienia priorytetowo. Jednak negatywne efekty embarga na eksport ropy są już odczuwalne i z czasem będą narastać, dlatego nadchodzi czas na podjęcie odpowiednich działań - apeluje "Financial Times".