Skomentuj 
Podziel się!
Udostępnij
Twittnij
Wyślij
Drukuj
Kilka lat temu spółka Ekotrend z Leśmierza pod Ozorkowem zapowiadała przełom na rynku paliw, budując instalację mającą przetwarzać słomę na olej napędowy. Miała to być pierwsza na świecie instalacja zbudowana według ulepszonej technologii katalitycznej depolimeryzacji (KDV). Dziś instalacja stoi i niszczeje, a spółka od dłuższego czasu przechodzi restrukturyzację.
- Wybudowana sześć lat temu instalacja, która miała przerabiać słomę na olej napędowy, od lat stoi bezużytecznie.
- Z planów produkcji 8 mln litrów diesla rocznie nic nie wyszło, urządzenie nawet nie rozpoczęło produkcji.
- W ocenie eksperta technologia, o której mowa, "nie miała prawa działać" i była z góry skazana na porażkę.
W 2012 roku, kosztem ponad 40 mln zł, przy czym część tych środków pochodziła z funduszy Unii Europejskiej, w Leśmierzu wybudowana została instalacja do produkcji oleju napędowego ze słomy. 1000 litrów diesla miało powstawać z 3,5 tony słomy, a instalacja miała mieć wydajność 8 mln litrów ON rocznie. Miała to być instalacja wybudowana z wykorzystaniem drugiej generacji technologii KDV, bo pierwsze cztery instalacje pierwszej generacji, które powstały w Niemczech, Kanadzie, Hiszpanii i Meksyku, okazały się mało ekonomiczne. Ulepszony zakład miał mieć wyższą wydajność i mniejszą awaryjność.
Jak zapowiadał wówczas Robert Kopaczel, prezes spółki Ekotrend, paliwo produkowane w Leśmierzu miało stanowić komponent uszlachetniający do tradycyjnego oleju napędowego produkowanego z ropy naftowej. Kopaczel spodziewał się, że instalacja zwróci się w ciągu półtora roku i snuł nawet plany budowy kolejnych.
Czytaj również Benzyna z plastiku. Oni wiedzą, jak ją zrobić "Technologia jest opłacalna".
Nic z tego jednak nie wyszło. Jak się dowiedzieliśmy, instalacja w Leśmierzu stoi dziś nieużywana i od lat niszczeje. Nigdy nie została uruchomiona i nie wyprodukowała nawet litra zapowiadanego diesla ze słomy. Spółka Ekotrend wprawdzie nadal istnieje, ale od dłuższego czasu przechodzi proces restrukturyzacji i nie prowadzi działalności, nie ma nawet własnej strony internetowej. Od dawna jej prezesem nie jest już także Robert Kopaczel. - Właścicielami firmy są inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych. Być może za 3-4 miesiące będziemy mogli powiedzieć coś więcej na temat planów firmy - powiedział nam jedynie anonimowo przedstawiciel spółki.
Dlaczego tak się stało? Według ekspertów projekt od początku był skazany na porażkę.
- W ciągu ostatnich 20 lat mieliśmy do czynienia z wieloma technologiami produkcji paliw syntetycznych, które próbowały się przebić na rynku. Do 2007 roku wiodło im się nieźle dzięki uldze akcyzowej na stosowanie tych produktów jako komponentu paliw płynnych. W efekcie do tego czasu powstały instalacje produkujące w sumie nawet 50-60 tys. ton paliw z odpadów sztucznych rocznie. Jednak po likwidacji ulgi akcyzowej w 2007 roku praktycznie cała branża upadła - mówi Adam Hańderek, założyciel spółki Handerek Technologies, która opracowała technologię pozwalającą przekształcać odpady plastikowe we frakcje oleju napędowego i benzyny.
Według niego temat nadal był jednak nośny, stąd wiele prób badań nad technologiami produkcji paliw syntetycznych, które nie skończyły się sukcesem rynkowym.
- Pojawiło się też wielu „marzycieli”, których technologie nie miały prawa działać. Przykładem jest właśnie technologia katalitycznej depolimeryzacji (KDV) stworzona przez niemieckiego naukowca Christiana Kocha. Jej twórca obiecywał, że cokolwiek się wrzuci do jego instalacji, czy to słomę, czy odpady roślinne czy zwierzęce, zawsze produktem będzie zgodny z normą olej napędowy. Chciałem kiedyś sprawdzić bilans masowy instalacji tego typu w Niemczech, ale mi na to nie pozwolono. I nic dziwnego, bo było to z góry skazane na niepowodzenie. Każdy z tych wsadów ma inną strukturę, na jednym urządzeniu nie da się z nich wytworzyć tego samego produktu finalnego - mówi Adam Hańderek.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Paliwa ze słomy? Miał być przełom, jest wielka klapa