Na południu amerykańskiego stanu Michigan w środę wciąż trwa walka ze skutkami wycieku ropy do rzeki Kalamazoo. Po awarii, której przyczyn jeszcze nie ustalono, do wody przedostało się około 3,3 mln litrów ropy.
Gubernator stanu Michigan Jennifer Granholm poinformowała w środę rano, że mimo zatamowania wycieku do wody trafiły "niepokojąco" duże ilości ropy, co stanowi, jej zdaniem, poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi i dla środowiska naturalnego. "Ostatnia rzecz, jaką chcemy tu zobaczyć, to mniejsza wersja tego, co stało się w Zatoce Meksykańskiej" - podkreśliła Granholm.
W okolicach rzeki Kalamazoo, która wpływa do jeziora Michigan, wyłapywane są pokryte ropą ptaki. Mieszkańcy informują o unoszącym się w powietrzu specyficznym odorze.
Władze ogłosiły stan klęski żywiołowej na zagrożonych terenach, co umożliwi lepszy dostęp do środków federalnych na usuwanie skutków katastrofy. Kongresman Mark Schauer wyraził obawę, że może to być "największy w historii wyciek na Środkowym Zachodzie (Stanów Zjednoczonych)".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: USA. Wyciek ropy na rzece w stanie Michigan