- Jeśli jest styczeń, to Moskwa musi wdać się w politycznie motywowany spór o nośniki energii z którymś ze swoich sąsiadów - komentuje dzisiejszy "Washington Post" napięcia między Rosją a Białorusią, które nie zdołały uzgodnić warunków dostaw i tranzytu rosyjskiej ropy.
- Władimir Putin nie zarzucił swego marzenia o odnowieniu dominacji Moskwy nad krajami byłego Związku Radzieckiego; chociaż, co ciekawe, człowiek, któremu powierzył on stanowisko prezydenta Rosji - Dmitrij Miedwiediew - ostatnio potępił, jak to nazwał "chaotyczną politykę zagraniczną podyktowaną nostalgią i uprzedzeniami" - pisze "Washington Post".
- Kraje zachodnioeuropejskie, które zależą od Rosji w dostawach energii, właśnie otrzymały swój doroczny zimowy sygnał alarmowy. 35 proc. niemieckiego importu ropy płynie przez białoruski rurociąg. Ktokolwiek w niemieckim rządzie ciągle wierzy, że w dostawach można liczyć na Rosję, powinien spędzić styczeń w tropikach - konkluduje waszyngtoński dziennik.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: "Washington Post" o rosyjsko-białoruskim sporze o ropę